Nigdzie na świecie nie ma tak wiele muzyki i tańca jak na Kubie. Niektórzy tłumaczą to klimatem lub castryzmem, inni wspominają o niewolnictwie, lub mówią, że jedynym sposobem Kubańczyków na przetrwanie są właśnie muzyka i taniec. Karnawały na Kubie odbywały się już przed rokiem 1585, „Tropicana” jest jednym z zaledwie kilku najsłynniejszych kabaretów świata, Kubański Balet Narodowy wychował najbardziej rozchwytywanych tancerzy, o obrzędach santerii mówi się wyłącznie szeptem, a gorące rytmy Buena Vista, salsę i rumbę znają wszyscy – od Karaibów po Chiny i Japonię. KORZENIE Dzisiejsza obyczajowość Kuby to mieszanka dwóch światów – kolonialnego stylu hiszpańskich osadników i sprowadzanych na wyspę afrykańskich niewolników. Począwszy od niezwykle bogatej gamy kolorystycznej skóry mieszkańców Wyspy od białej po hebanowoczarną, ich rysów twarzy, poprzez synkretyczne obrzędy religijne i muzykę, której nieodłączną częścią jest taniec. Mieszkańcy wyspy zawsze znajdą okazję do grania, śpiewania i tańca. Dominuje mieszanka stylów od surowych rytmów afrykańskich opartych na bębnach, poprzez wpływy hiszpańskie i amerykański jazz, na bazie którego powstał styl afrokubański. Odznacza się on pulsującym, parzystym rytmem i żywym tempem, z niego właśnie narodziły się salsa, rumba, cza-cza, i mambo. Kiedy słyszy się na Kubie muzykę, trudno ustać w miejscu. Każdy, kto to przeżył, wie, jak jej magiczna moc porusza biodrami i wnika w ciało. Tutaj tańczą wszyscy. Dzieci, młodzież, dorośli i staruszkowie, w domach, klubach, barach, dyskotekach, na domowych party czy ulicach. Bo muzyka kubańska to kubańska dusza. Łańcuchy niewolników, plantacje tytoniu i trzciny cukrowej, to też modlitwa, miłość, pożądanie, czułość i łzy porzuconych kochanków. Wielkie tragedie czy małe radości, strach przed nieznanym, wspomnienie o tym, co zraniło serce i prośba o wolność. Muzyka, bez której nie można żyć. KLUCZ Tradycje tańca na Kubie sięgają czasów niewolnictwa. Przybysze z Afryki, głównie z terenów zachodniej Nigerii i Ghany, przywieźli z sobą na Wyspę religię, muzykę, święte bębny bata i ta-niec. To pomogło zachować ich kulturę, pracowicie wykorzenianą przez najeźdźców i zapomnieć o złym losie. Niewolnicze rytmy oparte są głównie na bębnach. W historii bębny spełniały w niektórych cywilizacjach i religiach funkcję komunikacyjną, a w kulturach wschodniej Afryki symbolizowały też władzę królewską. Ich brzmienie posiadało nadprzyrodzoną moc ochrony przed złem, chorobą i wojną. Na Kubie do dzisiaj grają tambores, timbales, bongos, congas, bombos, tumbales i magiczne święte bata, używane tylko w obrzędach santerii, jedyne, które nigdy nie dotykają ziemi. Kluczowym instrumentem kubańskiego rytmu jest… klucz, z hiszpańskiego la clave, składający się z dwóch drewnianych kołeczków, którymi uderza się o siebie. Dał on początek najbardziej znanemu tańcowi – salsie. Jest to również klucz w znaczeniu dosłownym, do zrozumienia rytmu, muzyki i tańca, jak też metaforycznym, którego znaczenie wybiega daleko poza ramy muzyczne. Oznacza życie, emocje, pulsującą krew i uderzenia serca. Na Kubie mówi się, że afrykańskie bębny poślubiły hiszpańską gitarę, dając światu la clave, z którego nasion na Karaibach wyrosła salsa. SALSA Kiedy otworzymy słownik, by spra-wdzić znaczenie słowa salsa, znajdziemy tłumaczenie – sos. To prawda, ale sięgając głębiej, odnajdziemy również jego inne znaczenia, jak condimento – przyprawa, w przenośni również: wdzięk, gracja, a także wyrazy pokrewne jak salsear – mieszać się, wtrącać się w coś, salsereta – paleta malarska, salsero – osoba, która się wtrąca w cudze sprawy, czy saleroso – powabny, słowo znane z hitu „Malagueña salerosa”. Określenia salsa, jako nazwy gatunku muzycznego i tańca, zaczęto używać w Stanach Zjednoczonych w latach 60. Jedna z historyjek o tym, kto i kiedy nadał tę nazwę przywołuje nazwisko Ignacio Pineiro, kubańskiego muzyka i kompozytora, założyciela „Septeto Nacional”, autora ponad 300 kompozycji z gatunku son i tytuł jego piosenki „Echale Salsita” z 1928 r. Inni Kubańczycy oburzają się z kolei na tę kulinarną nazwę. Tito Puente mówi: „…nie ma takiego gatunku jak salsa. To co nazywacie salsą, to son albo mambo… Gram mambo a nie sos.” Jeszcze inni twierdzą, że wprowadzenie terminu salsa to zabieg marketingowy, a jego inicjatorem był nowojorczyk Jerry Masucci, fundator wytwórni „Fania Records”, największy producent nagrań tanecznej muzyki latynoskiej w latach 80. Historycznie jednak salsa wywodzi się z muzyki son, która pochodzi od ludowego tańca z kubańskiej prowincji Oriente. Trafił on do Hawany około roku 1920 i początkowo był zakazany przez władze w miejscach publicznych jako… niemoralny. Od około roku 1960, już po rewolucji i objęciu rządów przez Fidela Castro, aż do dzisiaj notuje się na Kubie intensywny rozwój salsy. Obecnie jest ona produktem eksportowym Kuby, tancerze kubańscy mają swoje szkoły tańca nie tylko w Hawanie, ale też w Europie i na świecie, i można przyjąć, że są w swoim fachu najlepsi. Salsa jest dzisiaj najpopularniejszym tańcem klubowym i nieustannie ewoluuje, łącząc swoją klasyczną formę z rytmami muzyki nowoczesnej w zależności od zakątka świata czy kreatywności tancerzy i choreografów. W Hawanie i innych miastach Kuby miłośnicy tego tańca znajdą wiele Casa de la Música, gdzie odbywają się koncerty, pokazy salsy i również można potańczyć. Każda dzielnica posiada swoje słynne kafejki, bary i dyskoteki, gdzie turysta zasmakuje prawdziwej salsy rodem z „Dirty Dancing”. Oprócz tego na niemal każdej ulicy znaleźć można profesjonalne studia, w których można nauczyć się ulubionego tańca od prawdziwych mistrzów. Najgorętsze miejsca w Hawanie to Club Salseando Chevere, El Gato Tuerto, Jazz Café, La Bodeguita del Medio, Havana Café, Café Cantante, Mi Habana, El Pico Blanco i wiele innych. RUMBA Po zniesieniu niewolnictwa na Kubie w 1886 r. zaszły intensywne zmiany społeczne. Powstała nowa grupa społeczna, złożona z osiedlających się na peryferiach miast byłych niewolników, którzy z powodu braku pieniędzy i ziemi nie mieli możliwości dalszego życia na wsi. Ta migracja spowodowała rozrost tzw. solarów, czyli małych społeczności złożonych z wielu rodzin i mieszaniny kultur, zamieszkujących całe osiedla. Mieszkańcy solarów żyli, pracowali, odpoczywali i bawili się w ich obrębie, co dało początek imprezie o nazwie rumba. Od tej nazwy pochodzi też określenie rumbero, czyli imprezowicz. Skrajna bieda mieszkańców solarów stwarzała absurdalne sytuacje, w których jako instrumenty służyły np. meble, sprzęty domowe lub narzędzia pracy czy drewniane pudła, tzw. cajones, skąd pochodzi nazwa rumba de cajón, czyli muzyka z pudeł. Muzyk wystukiwał rytm na kluczu lub pudłach, z czasem zaczęto używać bębnów congas i instrumentu o nazwie cata, wydrążonego z pnia drzewa. Najbardziej znanym rumbero w Hawanie był w latach 30. i 40. Chano Pozo. Stał się sławny dzięki utworom, które pisał na karnawały dla comparsas (grupa karnawałowych akompaniatorów). Pozo zdobywał za swoje kompozycje nagrody pieniężne, a jego comparsa odnosiła niezwykłe sukcesy, co sprawiło, że dla biednych ludzi w Hawanie stał się bohaterem. Jest on współautorem utworu „La Comparsa de los Dandys”, uznanego za standard karnawałów Ameryki Łacińskiej. Rumba klasyczna jest tańcem towarzyskim. Mówi się o niej gorąca, jest tańcem miłości i namiętności. Partnerka kusi i wymyka się, partner zaś ją prezentuje. To na kobiecie skupia się cała uwaga, ona emanuje erotyzmem, który przenika każdy zmysłowy ruch. Istnieją trzy style rumby – columbia – szybki taniec złożony z niemal akrobatycznych ruchów z akompaniamentem bębna conga; guaguancó – z elementami śpiewu, gdzie taniec ilustruje wzajemne zaloty partnerów, podczas których partner usiłuje „zaszczepić” partnerkę ruchami bioder, a ona chroni się i styl yambú – bardzo powolna rumba, podkreślająca zmysłowość i silny związek emocjonalny partnerów. SANTERIA W trakcie obrzędów santerii, podczas świąt religijnych, uroczystości z okazji przyjęcia do społeczności santeros nowych członków, nadania patronatu Orisha (bóstwo santerii), przyjęcia święceń, czy dnia konkretnego Orisha, odbywają się spektakle słowno-muzyczne. W miejscu ceremonii buduje się ołtarz, gdzie składane są dary. Podczas tańca i śpiewów, przy dźwiękach bębnów bata, oddaje się cześć Orishas, a uczestnicy spotkania niejednokrotnie wpadają w trans, który traktowany jest jako stan błogosławiony. Santeros wierzą, że wnętrza bata zamieszkuje boska energia. W spektaklach używa się języka Yoruba, tancerze ubrani w barwy konkretnego Orisha, dzierżący jego atrybuty, opowiadają mity o swoich bóstwach, wykonując bardzo trudne tańce rytualne Yoruba, polegające na ściśle określonych symbolicznych gestach i mimice twarzy. Taniec afrykański należy do najtrudniejszych, najbardziej tajemniczych, i jest znany tylko wysokiej klasy profesjonalnym tancerzom. CUBATON Ostatnią z najpopularniejszych odmian tańca na Kubie, tańczoną głównie przez ludzi młodych, jest cubaton, wywodzący się z muzyki reggaeton, który łączy muzykę kubańską z hip hopem. Ma mocne, proste, energetyczne brzmienie i otwarcie nawiązuje do seksu. Taniec perreo polega na pulsujących i imitujących akt seksualny ruchach bioder i pośladków partnerów. Narodził się w biednych regionach prowincji Oriente i Santiago de Cuba, jest obecnie ulubionym stylem kubańskiej młodzieży, a także jej odpowiedzią na sytuację społeczno-polityczną kraju. GENETYCZNE DZIEDZICTWO Kuba to kraj gorący i wilgotny, kraj ludzi nie mających czasem większego majątku niż miejsce zamieszkania, o którym w czasie mroźnej zimy marzy niemal każdy, nawet bardzo zamożny Europejczyk. W naturze mieszkańców Wyspy leży więc, by cieszyć się tym, co jest w zasięgu ręki. Słońcem, rozgrza-nym piaskiem, morzem i… tańcem. Kubańczycy tańczą nawet wtedy, kiedy chodzą, poruszają się z gracją, a kobiety kołyszą ponętnie biodrami. Mulatki o pełnych kształtach tańczą lekko niczym kolorowe motyle, a ich partnerzy w jaskrawych koszulkach na muskularnych torsach zmysłowo im towarzyszą. Gdy patrzy się na tancerzy, można odnieść wrażenie, że są pozbawieni usztywniającego nas, białych, kręgosłupa, że taniec został im przekazany wraz z afrykańskimi genami, a oni wcale nie muszą się go uczyć. Kiedy rozbrzmiewa muzyka, wszystkie biodra Kuby kołyszą się rytmicznie, krew w żyłach zaczyna krążyć szybciej, na twarzach maluje się wyraz błogości lub ekstazy, nawet gdy burczy w brzuchu, a salsa jest jedynym pokarmem tego dnia. Taniec na Kubie to silna tradycja, podkreślenie związku z afrykańskimi korzeniami, forma wypowiedzi, ekspresja kultury, charakteru i temperamentu mieszkańców Wyspy, okazja do nawiązania bliższych kontaktów, a także sposób na życie. Jest dziedzictwem narodowym i genetycznym, a uczestniczenie w tej fieście może stać się najprzyjemniejszym sposobem na wymarzone wakacje i niezapomniane doznania. Tekst: Alicja Mazur
Film zrealizowany w ramach Ogólnopolskiej Akcji Ministra Edukacji Narodowejpt. "Ćwiczyć każdy może".Prezentacja przygotowana przez Przedszkole Miejskie nr 54
Z piekła rodem - taki adres zwrotny podał Kuba Rozpruwacz w liście do jednej z londyńskich gazet i umieścił go na paczce, w której wysłał oficerowi policji nerkę jednej ze swoich ofiar. "Kocham swoją pracę i chcę ją kontynuować" - pisał w swoich listach ten jeden z największych w historii seryjnych morderców. Działał w 1888 roku we wschodnim Londynie, gdzie zamordował kilka prostytutek. Jego popularność wynikała z kilku powodów. Przede wszystkim był pierwszym znanym w historii seryjnym mordercą i pierwszym, którego poczynania w wielkiej metropolii tak obficie komentowała prasa. To mass media były odpowiedzialne za kreację wielu mitów związanych z jego osobą a dołączając fakt, iż nigdy go nie złapano, urósł on do rangi postaci niemalże romantycznej. Wyłaniał się z mgły, zabijał szybko i brutalnie i znikał bez śladu. Jego sprawa niewątpliwie przyczyniła się również do rozwoju technik detektywistycznych. W tamtych czasach skazywano tylko przestępców schwytanych na gorącym uczynku, nie pobierano odcisków palców ani próbek krwi. Sprawa Rozpruwacza spowodowała, iż kryminologia poczyniła ogromny krok naprzód. Ludzi fascynują psychopatyczni mordercy. Zwykle mają ku temu dwa powody: pragną zgłębić mroczny umysł maniaka albo drążą temat wyłącznie z powodu fascynacji przemocą i zwykłej nudy. Nie ulega wątpliwości, że media są w dużym stopniu odpowiedzialne za stworzenie atmosfery sensacji wokół seryjnych zabójców. Nieraz zdarzało się, że przestępcy sami szukali kontaktów z prasą, by nagłośnić swoją działalność. Zdawał sobie z tego sprawę już wspomniany przez nas bohater - wystarczy przytoczyć statystyki mówiące o tym, iż przed Kubą Rozpruwaczem w Londynie ukazywało się kilkaset gazet. U szczytu jego działalności liczba ta wzrosła do kilku tysięcy. Stał się pierwszą gwiazdą brukowców a zainteresowanie podsycał korespondencyjnymi kontaktami z prasą i policją. Niewiele jest osób, które nie słyszałyby o Rozpruwaczu, nic więc dziwnego, że jego historia fascynowała także ludzi kultury. Powstało wiele filmów na jego temat, obojętni nie pozostali także twórcy komiksów. W 1999 roku ukazała się znakomita rysunkowa opowieść autorstwa Alana Moore'a zatytułowana "Z piekła rodem", na której podstawie bracia Hughes zrealizowali film pod tym samym tytułem. Zobrazowana przez nich historia koncentruje się na autentycznej postaci inspektora policji, Freda Abberline'a, który zostaje zaangażowany do rozwiązania zagadki Kuby Rozpruwacza, wstrząsającego Londynem końca XIX wieku. Policja wydaje się być bezradna a w mieście szerzą się plotki i panika podsycana jeszcze przez żądną sensacji prasę. Nasz główny bohater podejrzewa, że w sprawę zamieszany jest ktoś z najwyższych kręgów władz. Jego domysły podsycane są przez jego narkotyczne wizje, w czasie których widzi on przyszłe ofiary mordercy i detale dokonywanych zbrodni. W trakcie śledztwa Abberline nawiązuje znajomość z jedną z potencjalnych ofiar, Mary Kelly. Z biegiem czasu jego troska o nią nabiera charakteru osobistego, gdyż między bohaterami rodzi się miłość... Abberline, grany znakomicie przez Johnny'ego Deppa, nie jest wzorem idealnego policjanta. Jego zmaganiom z maniakalnym mordercą towarzyszą bowiem zmagania z samym sobą. Przez większość czasu nasz bohater nie wychodzi z narkotycznego haju, pchany w nałóg przez życie, które ciężko go doświadczyło, zabierając mu żonę i dziecko. Odtąd żyje jak w letargu i prześladowany przez tragiczne wspomnienia szuka ukojenia w opium. Trudno wyobrazić sobie lepszego aktora w tej roli, tym bardziej, że narkotyczne doświadczenia przynajmniej te filmowe, nie są Deppowi obce. Nie sposób pominąć tu wizualnej strony filmu, nad którą parę miesięcy pracowali najwięksi specjaliści. Dzięki ich wysiłkom mogliśmy przenieść się w czasie o ponad wiek w ciemne zaułki Londynu. Atmosfera wąskich uliczek, zakamarków, gdzie królowali alfonsi, ulicznicy, kryminaliści, choroby i nałogi, gdzie bohaterowie żyli w poczuciu ciągłego zagrożenia, udziela się także widzowi, wplątanemu w zdającą się nie mieć końca i rozwiązania intrygę. Myślę, że warto dać się porwać tej wciąż żyjącej legendzie...84% użytkowników uznało tę recenzję za pomocną (170 głosów).
Dzieci, młodzież, ale i dorośli mają szansę ogrzać się w jawajskim słońcu, choćby poprzez wysłuchanie legend Majów czy taniec rodem z Wyspy Flores. Jest barwnie. Jest ciekawie: opinie_1. To jeden z warsztatów, tańca, prowadzonych przez Jadwigę Możdżer, która prezentuje miks kultur tworzących indonezyjską codzienność.